Tytuł: Seminaria kliniczne i inne prace
Wstęp do wydania polskiego
[…] W zapisach seminariów, w sposobie prowadzenia przez Biona superwizji i w jego pracy z grupą ujawnia się, moim zdaniem, nie tylko „styl” autora ale również jego sposób myślenia ilustrujący rozumienie psychiki ludzkiej i wynikające z tego podejście do analizy. To podejście, taka postawa analityczna pozwala z kolei na pogłębienie tego zrozumienia i zastosowania go w obszarach trudnych i mniej zbadanych.
Jest to postawa neutralnie zaangażowana, ułatwiająca, rozumiejąca, ale bez przyjmowania pozycji kogoś, kto „wie najlepiej”. Czytelnika, który szukać będzie w Seminariach rewelacji i objawień spotka zawód. Wypowiedzi Biona nie pretendują do prawd ostatecznych, a on sam – świadom występującej w grupie i w poszczególnych uczestnikach powszechnej tendencji do robienia z niego autorytetu i wyroczni – konsekwentnie nie daje się wmanewrować w pełnienie roli takiego „guru”. Zachęca natomiast uczestników do samodzielnych dociekań i poszukiwań. Inspiruje ich, by zmierzali nie do tego, by stać się analitykami, którzy „wiedzą najlepiej”, ale takimi, którzy „wiedzą swoje”, opierając się na własnych doświadczeniach.
Książka ta jest namacalną ilustracją tez Biona i okazją do ujrzenia go przy pracy. Wrażenie z tej lektury początkowo może być diametralnie różne od tego, które towarzyszyło lekturze, na przykład, Uczenia się na podstawie doświadczenia (Bion, 1962/2011) czy Elementów psychoanalizy (Bion, 1963/2012). Przeczytawszy teksty seminariów i wykładów, można jednak dojść do wniosku, że jest to konsekwentnie ten sam Bion, którego poznaliśmy, czytając jego prace teoretyczne i który w tamtym wydaniu mógł wydać się hermetyczny, ezoteryczny i abstrakcyjny. Okaże się, że tamten Bion, który wydawał się oderwany od rzeczywistości gabinetu, tak naprawdę nigdy z niego nie wyszedł, tylko rzeczywistość tę próbował ogarnąć i rozumieć na rożne sposoby. Jest to także Bion, którego zarówno prace teoretyczne, jak i seminaria wyrastają z tego samego podglebia. […]
Michał Łapiński
São Paulo – seminarium 25.
Narrator: Pacjent ma 32 lata, jest pediatrą i pochodzi z północy Brazylii. Jego ojciec był agresywny, matka chorowała i zmarła, gdy pacjent miał siedem lat. Ma dużą rodzinę. Jak to jest w zwyczaju na północy, jedno z dzieci miało zostać księdzem i on został do tego wybrany. Opuścił jednak seminarium w stanie buntu, zdołał opłacić studia medyczna i został pediatrą. Gdy mieszkał na północy, podjął trzy próby samobójcze: dwa razy próbował się otruć, a raz zastrzelić. Przyjechał tu dwa lata temu, ożenił się i ma małą córeczkę.
Po raz pierwszy spotkałem się z nim trzy dni przed moimi wakacjami, po tym, gdy odwołał wcześniej ustaloną konsultację. Odniosłem wrażenie, że pacjent obawiał się przyjść i w trakcie konsultacji zrozumiałem powód. Powiedział mi, że gdy był małym chłopcem, wrócił do domu po wakacjach i dowiedział się, że matka zmarła. Ponieważ ja właśnie wyjeżdżałem na wakacje, bał się zbudować ze mną relację, a potem zostać sam. Chciał wiedzieć, kiedy wrócę i będę mógł spotkać się z nim ponownie.
Bion: Czy nie sądzi pan, że bardzo znaczące jest to, iż choć miał do dyspozycji wszystkie leki, jakie chciał, nie był w stanie skutecznie się otruć? Gdy ma pistolet, nie potrafi się zastrzelić. Jest partaczem. Skąd ma wiedzieć, że będzie dobry w czymkolwiek? Jeżeli istnieje coś takiego, co każdy potrafi zrobić – a jest tym właśnie samobójstwo – to nie ma nawet przeciwieństwa, bo nic nie stoi między zabójcą i osobą, którą chce zamordować. Więc jeśli ten pacjent nie potrafi nawet zamordować sam siebie, to co pana zdaniem potrafi zrobić?
N: Potrafi jedynie szantażować.
B: Nasuwa się wątpliwość, czy potrafiłby to zrobić. Na jakiej podstawie on sądzi, że będzie w stanie zająć się rodziną? Skąd myśl, że zdoła utrzymać rodzinę? Nie twierdzę, że można to pacjentowi powiedzieć, ale sądzę, że możemy się nad tym zastanowić. Czy sądzi pan, że taka osoba będzie dobrym, sprawnym, potentnym mężem? Te pytania wskazują na zaskakujący problem: udało mu się przekonać kogoś, że będzie dobrym pediatrą.
N: Być może na takiej samej zasadzie ktoś uznał, że on będzie dobrym księdzem albo przekonał go, by podjął leczenie psychoanalityczne.
B: Czy on zawsze robi to, co inni każą mu robić? Jako chłopiec nie mógł odmówić pójścia do szkoły, ale przeciwstawił się autorytetom, gdy odmówił zostania księdzem. Chociaż mógłby dostać święcenia, wiedział, że nie będzie księdzem.
N: On pozornie zgadza się na to, o co inni proszą, ale przepełnia go nienawiść do rodziny, do mnie, do każdego, włączając w to jego samego.
B: Ale nadal nie umie się zabić. Nawet jeśli nie potrafił zabić ojca i matki, wydaje się, że skoro się nienawidzi, to mógłby przynajmniej siebie zabić – ale nie potrafi.
N: Powiedział: Niemniej potrzebuję pana. Chciałbym odpocząć w pana wnętrzu, ale boję się, że ktoś wejdzie do mojego wnętrza. Gdy zwróciłem uwagę na to, że chce się ze mną zidentyfikować, przestraszył się i powiedział; Ja pana kocham.
B: Zastanawiam się, dlaczego on tak myśli. Mówił o dwóch podstawowych uczuciach: nienawiści i miłości. Wszystkie pozostałe uczucia są tak naprawdę wariacjami na temat miłości i nienawiści. Łatwo nauczyć się tych słów; jeśli potrafisz czytać, możesz je znaleźć w każdym słowniku. Czy sądzi pan, że ten mężczyzna potrafi kochać lub nienawidzić? Śmiem twierdzić, że potrafi wydawać właściwe dźwięki – „kocham” albo „nienawidzę”, ale czy one coś znaczą? Jeśli jest tak kiepskim chemikiem i tak kiepskim strzelcem, że nie umie nikogo zamordować, to dlaczego sądzi, że potrafi kochać ludzi?
U: Dlaczego zgłosił się do analityka?
N: Obawiał się tego, jaki wpływ jego zachowania mogą wywierać na żonę i dziecko. Chciałby umieć zaopiekować się nimi, a boi się, że nie będzie mógł pracować. Obawia się również, że może się zabić i zostawić żonę i dziecko.
B: A więc co, pana zdaniem, miał na myśli, gdy powiedział, że pana kocha?
N: Nie wiem, ale poruszyło mnie to.
B: Swoje uczucia musi pan omówić w trakcie własnej analizy. Na tej sesji analitycznej nasuwa się pytanie: co pacjent miał na myśli? Czuł się pan poruszony, ale czym? Ja też mógłbym poczuć wzruszenie, gdybym tam był, ale mnie tam nie było i nie poczułem tego. Z kolei pan nie czytał nam jakiejś powieści i doskonale rozumiem, że czuł pan wzruszenie. Dla pana to było praktyczne doświadczenie, dla nas – teoretyczna dyskusja…
Spis treści
Wstęp do wydania polskiego
Część pierwsza
Seminaria kliniczne........................................
Brasilia
Wkład do dyskusji panelowej:
Brasilia, nowe doświadczenie
São Paulo
Część druga
Cztery dyskusje
Część trzecia
Cztery artykuły
Wzburzenie emocjonalne
O cytacie z Freuda
Dowody
Czerpanie jak największych korzyści z sytuacji niekorzystnej